« Poprzednia strona Spis treści

[Strona 359]

Zakończenie

Tłumaczenie: Jerrold Landau

Tłumaczenie na język polski: Justyna Beinek

© Roberta Paula Books

Dotarliśmy teraz do miejsca ostatniego spoczynku Żydów z naszego miasta, do końca podróży.

Ale to jeszcze nie koniec. Nie skończyliśmy.

Nadal przemierzamy uliczki naszego miasta rodzinnego.

Od czasu do czasu nasze wspomnienia wędrują do miejsc, gdzie morderczy złoczyńcy przemocą zerwali życia ludzi, którzy nie mieli możliwości samoobrony.

Wspominając mniej więcej tysiąc naszych bliskich, staraliśmy się wsłuchiwać w przerażające opisy ich życia i śmierci. Byliśmy z wizytą w dwustu gospodarstwach domowych. Chodziliśmy od jednego domu do drugiego. Z kilkoma wyjątkami, były to mieszkania jednopokojowe. Na małej powierzchni mieszkaniowej znajdowały się warsztaty rzemieślnicze, które pozwalały rodzinom na skromne utrzymanie. Rodziny siedmioosobowe, ośmioosobowe i większe miały jeden stół i dwa łóżka, kuchnię, sypialnię, jadalnię i miejsce na potrzeby higieniczne (prawdopodobnie toaletę – nota tłumacza na język angielski). Kiedy rodzina zamieszkiwała takie jednopokojowe lokum, czasem nie było tam nawet żadnych mebli. W ciemnym kącie wydzielano dwiema deskami miejsce, gdzie kładziono słomę i przykrywano ją szorstkim materiałem lnianym, zszytym z worków. Tak wyglądało miejsce do spania dla sześciu osób. Tam odpoczywano i tam siadano też do posiłków.

W wielu domach nie było na czym gotować i nie było ogrzewania. Ludzie mieli niewiele powodów do radości. Wiele osób trudziło się w pocie czoła, by zapewnić rodzinie byt, chociaż w jakimś podstawowym stopniu.

W czasie naszej podróży spotkaliśmy liderów i organizatorów wielu legalnych i nielegalnych organizacji politycznych, głównie młodzieżowych. Celem, który łączył wszystkich, było szukanie rozwiązania kwestii żydowskiej w Polsce. Wszyscy zajmowali się tymi samymi pytaniami, ale podążali wieloma różnymi ścieżkami, prowadzącymi do odpowiedzi na te pytania.

Młode głosy rozbrzmiewały w lokalach partii politycznych. Śpiewano pieśni i hymny, w tym piosenki ludowe w języku jidysz, pieśni hebrajskie, a także polskie. Dźwięczały słowa hymnu Izraela „Hatikwa” („Hatikvah”). Melodie „Międzynarodówki” i „Marsylianki” odbijały się echem. Wszystko to czyniono z powagą i przekonaniem, ale słychać też było śmiech zmieszany ze łzami nawet w radosnych pieśniach.

Rozmawialiśmy też z liderami instytucji wolontariackich i filantropicznych, takich jak fundusz Gemilat Chesed, Bikur Cholim (stowarzyszenie pomagające chorym), Linat Tzedek (organizacja zajmująca się kwestiami mieszkaniowymi) i Hachsnasat Kalah (towarzystwo pomocy biednym pannom młodym). Liderzy mówili nam, że wiele osób potrzebowało pomocy i że było wielu darczyńców wspomagających ruchy charytatywne, ale niestety nie było możliwości

[Strona 360]

zapewnienia pomocy wszystkim, bo sytuacja finansowa wielu rodzin żydowskich była bardzo trudna.

Rozmawialiśmy ze starszymi ludźmi, z młodymi, z dziećmi, mężczyznami i kobietami, o różnych porach dnia i nocy. Latem i zimą, wiosną i jesienią, krok po kroku, przemierzaliśmy z uwagą i troską uliczki naszego miasta, przez błoto i deszcz, po piasku i bagnie. Ślizgaliśmy się na mokrych kamieniach, którymi były wybrukowane ulice. Razem ze wszystkimi przeżyliśmy inwazję morderczych kreatur, tortury Żydów na środku rynku, obcinanie bród. Płakaliśmy z wielkim smutkiem nad pożarem, który strawił synagogę. Byliśmy obecni podczas zbiórki pieniędzy na opłatę dla Niemców za spalenie naszych świętych miejsc. Staliśmy przy płocie cmentarza, kiedy obcy palili i dewastowali groby. Słyszeliśmy szydercze słowa pod adresem tych, którzy byli tam pochowani od setek lat i doznali szczęścia naturalnej śmierci.

Widzieliśmy spojrzenia ludzi, którzy oskarżali nas o pozostanie przy życiu.

Małe dzieci, które nie rozumiały śmierci, mówiły o niej jak starsi w drodze do Chełmna. Wiedziały jakie zbrodnie miały miejsce na przeklętej śmierci i szeptały z drżeniem, że chcą żyć. Do dziś słyszymy płacz matek, które karmiły swoje niemowlęta przy piersi. Są to wspomnienia, które palą, żądlą i nie dają nam spokoju. Nie można ich stłumić.

Dlatego też chodzimy po uliczkach naszego miasta, szukamy i słuchamy. Nie możemy zmienić losów naszych bliskich.

Jest takie miejsce, to jest to miejsce.

Wszystkie nasze myśli kierują się tam z powrotem.

 

« Poprzednia strona Spis treści


This material is made available by JewishGen, Inc. and the Yizkor Book Project for the purpose of
fulfilling our mission of disseminating information about the Holocaust and destroyed Jewish communities.
This material may not be copied, sold or bartered without JewishGen, Inc.'s permission. Rights may be reserved by the copyright holder.


JewishGen, Inc. makes no representations regarding the accuracy of the translation. The reader may wish to refer to the original material for verification.
JewishGen is not responsible for inaccuracies or omissions in the original work and cannot rewrite or edit the text to correct inaccuracies and/or omissions.
Our mission is to produce a translation of the original work and we cannot verify the accuracy of statements or alter facts cited.

  Przedecz, Polska     Yizkor Book Project     JewishGen Home Page


Yizkor Book Director, Lance Ackerfeld
This web page created by Lance Ackerfeld

Copyright © 1999-2024 by JewishGen, Inc.
Updated 2 Mar 2024 by LA